Na wszystko przychodzi
właściwy czas. Na kurs Oli też. Czekał ponad rok. Wydrukowane materiały
grzecznie znosiły przekładanie z biurka na regał, z regału do szuflady.
Wiedziałam, że jego czas nadejdzie. Bo do wszystkiego trzeba dojrzeć.
Warto?
Nie chcę i nie będę opisywać wszystkich lekcji. Te 21 dni warto przejść samemu. Jeśli choć raz pomyślałaś, że może warto, to na pewno tak jest.
Ja
Jestem matką ośmio- i
trzylatki. Żoną. Córką. Siostrą. Szwagierką. Synową. Przyjaciółką.
Bibliotekarką. Prezeską. Blogerką. Asystentką. Kobietą.
Pracuję na etacie.
Współzarządzam przedsiębiorstwem ekonomii społecznej. Wspieram filmowe pomysły
męża i fotograficzne projekty szwagra. Prowadzę bloga. Angażuję się w
działalność społeczną. Uwielbiam czytać książki i gotować.
Pewne zdarzenia w moim
życiu trudno jest zaplanować. Wypełniają je praca, rodzina, dom. Niewiele
pozostaje miejsca na spontaniczność. Tylko czy ja kiedykolwiek prawdziwie
planowałam?
Zorganizuj się w 21 dni
Kurs mnie zaskoczył.
Pozytywnie – bardzo profesjonalnie przygotowany, choć… początkowo wydawało mi
się, że materiałów to za dużo nie ma.
Pierwsze lekcje są dość
krótkie, każda z kilkunastominutowym nagraniem (video albo podcast), ale to
tylko rozbieg. Pierwsze moduły to kształtowanie dobrych nawyków związanych z
rozpoczęciem i zakończeniem dnia. To
lekcje o naszych własnych stereotypach w myśleniu o sobie. Do tego momentu było
łatwo.
Już wspominałam, że Ola
mówi i uczy o sprawach, z których niby wszyscy zdajemy sobie sprawę. Nie jest
tajemnicą, że rozpoczynanie dnia z telefonem komórkowym i przeglądanie
Facebooka czy Instagrama to nie najlepszy pomysł. Od dawna stosuję metodę
„ogarniania” domu wieczorem – lepiej mi się wtedy rano „ogarnia” siebie i
dzieci do wyjścia.
Było pod górkę
Jednak kurs Oli to
też lekcja o tym, jak określać cele i
wyznaczać priorytety. I tu zaczyna się robić pod górkę. Przy pierwszym
podejściu utknęłam. Myślę, że popełniłam wtedy jeden zasadniczy błąd – nie
przegadałam tego z nikim. Sama nie umiałam wskazać moich celów. A co dopiero
ustalić priorytety?!
Drugie podejście było
łatwiejsze. Po pierwsze, jak już wspomniałam, dojrzałam. Po drugie miałam za
sobą doświadczenie przygotowania listy 100 celów i marzeń. Okazało się to
niesamowicie pomocne. Przez te kilkanaście miesięcy wykonałam olbrzymią pracę.
Między innymi także dzięki wirtualnym spotkaniom z Olą na #kawazbudzynska czy
na webinarach. Uświadomiłam sobie, że to czas powinien być na moich usługach, a
nie ja na jego. Przyjęłam odpowiedzialność za to, jak wykorzystuję dzień. Za
każde bezmyślne scrollowanie Facebooka. Nie twierdzę, że wcale tego nie robię.
Mam jednak skutecznie wypracowaną lampkę ostrzegawczą w głowie.
Zmora
Brak czasu jest zmorą
dzisiejszych czasów. Żyjemy w świecie, w
którym bardzo często brakuje czasu na przyjemności.
„Planowanie źle się nam
kojarzy, bo zwykle łączymy je z obowiązkami” – Ola uczy planować przyjemności. Brzmi
dużo lepiej. Nasze życie nie może być pasmem wyciskania z siebie siódmych potów
i ostatnich soków. Oczywiście, musimy działać i nie odkładać spraw ważnych na
później, ale w naszej codzienności zaplanujmy czas na jej pielęgnowanie. Na
troskę o relacje z bliskimi, o relację z samym sobą. Tego Ola też uczy.
Wspomniałam na początku
postu, że musiałam do tego kursu dojrzeć, że nie zrealizowałam go w całości od
razu. Ale go miałam.
Gorąco Was zachęcam do
zakupu kursu, kiedy tylko znów pojawi się w sprzedaży. Nawet jeśli to nie
będzie ten moment, to już będziecie go miały, gdyż nie jest dostępny cały czas.
To będzie Wasza najlepsza długoterminowa inwestycja.
Kursy Oli i inne produkty (w tym fizyczne) możesz zakupić w sklepie.
Komentarze
Prześlij komentarz